SKARB ZE SROGOWA

Skarb ze Srogowa Górnego sprzed 3 tysięcy lat

 

Archeolog - amator wykopał bransolety i naszyjniki z epoki brązu. Cenne znalezisko przekazał do muzeum.

- To unikalne zabytki - zachwyca się Piotr Kotowicz, archeolog z sanockiego muzeum.

Cenne znalezisko na razie jest przechowywane pod kluczem. W kartonowym pudle znajduje się: kilkanaście bransolet, dwa naszyjniki, pierścienie, bryłka brązu, masywna siekierka, miniaturowe sierpy, fragment grotu włóczni. Pod charakterystycznym zielonym nalotem można dostrzec misterne ornamenty. W sumie znalezione eksponaty liczą 42 sztuki. Wszystkie odlane z brązu, wiek 3100 lat.

- Do tej pory znaliśmy jedynie kilka takich przedmiotów, do muzealnych zbiorów trafiały wcześniej tylko pojedyncze zabytki. To pierwsze tak duże znalezisko - podkreśla Kotowicz.

 

 

ZACZĄŁEM OD SIERPÓW Z EPOKI BRĄZU

Na skarby zakopane w ziemi natknął się Tomasz Podolak w Srogowie Górnym, rodzinnej miejscowości położonej kilka kilometrów od Sanoka. 46-latek prowadzi salon Optyk - Express w Stalowej Woli. Archeologią pasjonuje się amatorsko.

- Spacerując po lesie czy chodząc po górkach, patrzę pod nogi - śmieje się.

Kilkanaście lat temu przypadkiem natrafił na trzy dziwne sierpy. Okazało się, że są to narzędzia z epoki brązu. Zaczął czytać fachowe książki, szukać w Internecie, nawiązał kontakty ze środowiskiem sanockich archeologów, którym przekazał znalezisko.

- Teraz lepiej wiem, czego i gdzie można szukać – mówi.

Udało mu się już kilka razy. Jego znaleziska trafiły do muzeów w Sanoku i Stalowej Woli.

Zielonkawy fragment wystający z kamienistej ziemi zauważył, wędrując przez szczyt wzniesienia w okolicy Srogowa Górnego.

- U większości osób nie wzbudziłby większego zainteresowania. Mnie od razu zaciekawił. Wyglądał jak jaszczurka. Rozgarnąłem ziemię, okazało się, że to bransoleta. Powinienem od razu zawiadomić sanockich archeologów, ale ciekawość odkrywcy wzięła górę.

- To były emocje. Głębiej, pod kupką kamieni, kryła się kolejna bransoleta. Wygrzebałem ich jeszcze dziewięć i dwa naszyjniki. Wszystkie były w jednym dołku – opowiada.

 

KTO UKRYŁ SKARB W ZIEMI?

- Nie znamy jeszcze dokładnie tej grupy, która w środkowej epoce brązu mogła zamieszkiwać tereny górnego Sanu.

- Badacze są zdania, że te cenne przedmioty zostały celowo tu zakopane: w pobliżu licznych osad, ale w odludnym miejscu, na uboczu.

- Mamy kilka wersji. Jedna to zawierucha wojenna. Może ktoś przerażony najazdem schował skarby w ziemi, a potem zginął lub trafił do niewoli i nigdy już po nie wrócił.

- Bardziej prawdopodobna wydaje się hipoteza, zakładająca kultowe przeznaczenie odkrytych przedmiotów. Precjoza stanowiły ofiarę dla bóstw, miały zapewnić ich przychylność. Były chowane specjalnie i specjalnie nie chciano po nie wrócić. Wrzucano je do wody lub ukrywano na szczytach gór.

 

PASUJĄ NA SZCZUPŁĄ RĘKĘ

Odkryte w okolicach Srogowa przedmioty (wykonane ze stopu miedzi i cyny) przedstawiały wielką wartość. Największą grupę stanowią bransolety. Co ciekawe, pasują tylko na bardzo szczupłą dłoń.

 - Nie udało mi się założyć ich żadnej znajomej kobiecie - śmieje się archeolog. Być może nie służyły jako ozdoba, ale jako środek płatniczy. Brąz jest takim materiałem, który łatwo przetopić.

Zabytki zachowały się w bardzo dobrym stanie. Teraz czekają na szczegółowe badania. W przyszłości mają być eksponowane na wystawie w piwnicach Muzeum Historycznego w Sanoku. Konserwator zabytków zawnioskował do ministra kultury o przyznanie Tomaszowi Podolakowi nagrody za przekazanie skarbu do muzeum.

 - Ludzie dziś niechętnie rozstają się z podobnymi znaleziskami, ale na pana Tomasza zawsze możemy liczyć - dodaje Kotowicz.

Sam odkrywca skarbu mówi skromnie, że nagroda byłaby miła, ale nie o pieniądze mu chodzi.

 - Moja satysfakcją jest znajdywanie i oddawanie do muzeum. Cieszę się, gdy mogę zobaczyć taki zabytek na wystawie.

Artykuły